Od spotkania z fanami, rodzinnych rozmów przy stole, po materiały ze studia nagraniowego. Wszystko przeplatane koncertowymi fragmentami. Z jednej strony mocno intymny pamiętnik – z podróży po rodzinnej Jamajce, prywatnych rozmów czy spotkań z synem, matką i bratem. Do tego zapiski z Paryża, materiały zza koncertowych kulis, prób, filmy z prywatnej garderoby. Grace wpuszcza kamerę do swojego życia, odsłaniając przed nią, i nami, kilka oblicz ze swej złożonej natury. Choć dobrze wiemy, że tylko te, które chce.
Zaczyna się od koncertowego Slave To the Rhythm, połączonego z dwóch występów; nie zabraknie Pull Up To The Bumper, w trakcie którego artystka będzie przygotowywać makijaż na występ. Wydaje się, że w całym filmie tak wiele muzyki nie ma, a przynajmniej tyle, ile można by się spodziewać. Podobnie mody, choć stroje są nieodłącznym atrybutem Jones. W biografii Grace snuje raczej opowieści o swoich relacjach z publicznością („muszę grać piosenki, które chcą ludzie”), z bliskimi, swoimi muzykami. Scena zaś, na której staje, przemawia sama za siebie.
Jest w tym obrazie trochę transu, a przede wszystkim kontrastów. „Jestem Cyganką, lubię upraszczać naprawdę skomplikowane sprawy” – mówi Grace Jones, i chyba dobrze pokazuje jej naturę. „Życiodajne światło” (tytuł w wersji polskiej) to rejestracja scenicznego i pozascenicznego fenomenu niepowtarzalnej artystki. Artystki, dla której wschody i zachody słońca to zawsze okazja do tego, by móc od siebie odepchnąć to, co niepotrzebne. Dzięki temu nie zawsze staje w centrum zainteresowania świata, i potrafi zamienić się z brutalnej wampirzycy w otwartą, „ludzką kobietę”. Bo przecież w tym świecie tylko „czasami trzeba być arogancką suką, żeby przetrwać”.
Reż. Sophie Fiennes. Czas trwania: 115 minut. [7,5/10]