Niemoc, jako skład instrumentalny, to ten rzadki przypadek zespołu, któremu na płytach towarzyszą wokaliści i wokalistki, a nie odwrotnie. Jako muzycy niesesyjni pokazali w Alchemii, jak inaczej może brzmieć grany współcześnie na żywo gitarowy synth pop, z korzeniami zapuszczonymi przynajmniej trzy dekady temu.
Zielonogórskie trio zagrało bardzo równy koncert. Muzycznie zespół zyskuje nieco więcej wtedy, gdy do granej przez niego muzyki dochodzi ze sceny głos, i nie jest to głos zagrzewający do zabawy publikę. Bo tej specjalnie chyba zachęcać nie trzeba było. Nie sposób ustać przy takich utworach jak Miss żużla (to z debiutu „Baśnie”), Plankton (z głosem Kachy z puszki) czy Polowanie na mnie (z żywym głosem Misi Furtak). Nie zabrakło też Mediolanu, w którym na płycie zespół wsparł Oysterboy (a może odwrotnie?). Niemoc mają moc, jeśli tylko chcą, i potencjał do sprawnego sprzedawania na żywo swojej twórczości. Aż dziw, że wciąż kroczą po niekończącej się ścieżce młodych zespołów.
Odwołując się do filmowego klasyka: „Zimbru występujących na żywo najbardziej bym chciał znowu zobaczyć”. Dawno żaden zespół nie zostawił mnie w takim niedosycie, jak Zimbru, i to oni zostali moim prywatnym objawieniem koncertowym tegorocznego Tak Brzmi Miasto. Zimbru skradli serce uroczą niepozornością, a nader wszystko ukrytą, sceniczną… przebojowością. Widać w ich czwórce szczerą przyjaźń i – jakkolwiek to zabrzmi – naturalnie wytworzoną chemię – od perkusistki, po klawiszowców/gitarzystów (którzy wymieniają się instrumentami) i wokalistkę z gitarą. I pewnie niechcący tylko rozciągają tę aurę także przed sceną.
Zimbru trzymają w rękawie praktycznie same muzyczne asy: od Dyo, Divination, Little Creatures, po fantastyczne The Ground. Na scenie są otwarci, wielowymiarowi i wielobarwni, choć to stan na pierwsze ucho nieoczywisty. Taka też jest ich muzyka. Nie wydali płyty w formie fizycznej, i pewnie nieprędko wydadzą (jak przyznali – to jednak kosztowne), pora więc, by znalazł się ktoś, kto to zrobi, a potem wypromuje i wypuści ich muzykę w świat. Bo na to zasługują.
Hybrydowy charakter miał ostatni koncert w Alchemii. Mentally Blind, jako jedyni przedstawiciele mocnych brzmień, musieli stanąć przed nie do końca metalową publiką. Wrocławski kwartet nie miał jednak problemu z zatrzęsieniem piwnicami Alchemii. Kiedy trzeba było, jego muzycy młócili po ścianach perkusyjnym świdrem, innym razem przeszywali je solówkami lub zdublowanym growlingiem. Do tego wokalista, który uzupełniał wszystko śpiewem w rejestrze typowym dla melodyjnego nu metalu. W ten sposób przelecieliśmy przez zestaw reprezentatywny dla ubiegłorocznego albumu grupy, „Stage Zero”, na który złożyły się m.in. The Loop, Somewhere You’d Never Go, XYZ, czy zagrany pod koniec Stage:Zero. Mocny akcent na zamknięcie jednej ze scen TBM 2022, i tylko szkoda, że akurat w tym przypadku miejscami było za dużo show, a za mało case’u. Ale może na tym polega nowoczesny metalcore?