Czarne lustro nie przypadkowo pojawiło się w temacie panelu otwarcia, bo w branży muzycznej „czynnik ludzki” od dwóch dekad mierzy się właśnie z rosnącą przewagą technologii. Przewagą twórczą, komunikacyjną, produkcyjną, dystrybucyjną, handlową… W zasadzie większość pól zostało w tej przestrzeni przez nią zaanektowanych, mimo to wciąż prymarne znaczenie ma pierwiastek osobowy, nawet, jeśli musi mierzyć się z potęgą algorytmów, cyfrowymi „mogulsami”, kwestią monetyzowania, a nawet zmieniającymi się sposobami myślenia o muzyce (i samym jej słuchaniu). I strachem przed byciem offline. „Connect & Conversate” (brzmi jak nazwa zespołu) powinno przyświecać myśleniu o priorytetach dla twórców i ludzi z ich otoczenia. Wielokrotnie podczas tegorocznego Tak Brzmi Miasto powracała kwestia skutecznej komunikacji, wyraźnego formułowania oczekiwań, zaangażowania – ważne – po każdej ze stron. I padło pytanie, które sam często innym zadaję: czy to my wykorzystujemy technologię, czy ona wykorzystuje nas? Było też wyraźne nawiązanie do retromanii w muzyce, której efektem jest recykling jako współczesne dobro, który pozwala na międzypokoleniowy mariaż odbiorcy z muzyką.
Jesteśmy „okupowani” przez muzykę – usłyszałem w trakcie jednego z paneli. I dobrze jest być w takiej okupacji, w której nie mamy wyjścia i słuchać musimy, nie myśląc przy okazji o tym, czy i w jakiej formie jest nam muzyka potrzebna. Bo przy okazji uczymy się słuchać sami siebie, a to dla branży droga, która wydaje się oczywista, choć nie zawsze taka jest.
Branża muzyczna odbierana po ludzku, nie była jedynym zagadnieniem (celowo unikam pojęcia „problem”), z jakim mierzyli się paneliści, prelegenci i „warsztatorzy” (takie słowotwórstwo…). Z często podkreślanych znalazło się miejsce dla tak ważnych pojęć jak: współpraca, wspólne wartości, budowanie wspólnoty, wreszcie – nowa branża. Nowa, bo empatyczna, otwarta, przede wszystkim – proaktywna. Branża, która nie zastępuje starej, a jest jej suflerem, partnerem, który wskazuje na luki, nowe przestrzenie, zapomniane priorytety. I jest odpowiedzialna. Branżowy determinizm w miękkiej postaci.
Uczestnicy tegorocznej konferencji na piedestale postawili relacje artysta – instytucje – publiczność, czyli w myśl motywu przewodniego – na ludzi. Ale o ludziach rozmawiano zarówno w odniesieniu do dłużej już wykonywanej działalności artystycznej, jak i tej na początku drogi. Bo, że obie one trafią w końcu na rozdroże przemysłu muzycznego, to pewne, lecz pytanie brzmi: w jakiej kondycji, i z jakiego powodu. Na robienie muzyki trzeba mieć czas, ucierać ścieżki, łapać kontakty, podtrzymywać je, rozwijać, i oczywiście szanować. Brzmi to być może trywialnie i bywa powtarzane jak mantra, niemniej zaproszeni do TBM goście potrafili rozwinąć te myśli praktycznie, podeprzeć się doświadczeniem własnym lub bardziej ogólnymi casusami. Nie unikali przy tym precyzyjnego wskazania punktów i miejsc dla najlepszych działań na rynku – na tym wszak polega współpraca. Dla tego tworzy się takie programy jak Tak Brzmi Miasto.
Siłą konferencji Tak Brzmi Miasto jest różnorodność podejmowanych tematów. Płeć w muzyce? Dyskryminacja i ciągłe nierówności? Patrząc na parytetową listę obecnych można odnieść wrażenie, że to temat nieaktualny, a jednak… Tym, co wyraźnie przebijało się podczas tegorocznej edycji, była także samoświadomość drogi (artystycznej), jaką się wybrało, i ciągła, konieczna praca nad nią. Odpowiedzialność, tożsamość, wiarygodność, wrażliwość (a nawet nadwrażliwość) i problemy piętrzące się w psychice młodych twórców. Z drugiej strony – szanse, pokonane wyzwania, współprace i korzyści, jak choćby te w ramach współdziałań z lokalnymi instytucjami. Budowanie przestrzeni szerzej, niż tylko wokół siebie i dla siebie, w oparciu o wcale nie wyszukane wartości, wydaje się jednym z wyzwań dla nowej branży.
Tegoroczne rozmowy prelegentów i prelegentek, chcąc nie chcąc, miały jeszcze jeden wspólny mianownik: aktywność ludzi z branży muzycznej w czasach lockdownów, zamykania scen i mrożenia kultury. O tym, jak wyglądało wtedy artystyczne życie, można by napisać książkę (niejedna pewnie w tej chwili się pisze…), ale nad tym „życiem” skupił się w dużej mierze panel zamknięcia. W odwołaniu do ostatnich już prawie dwóch lat działania/tworzenia w zamknięciu, nad istnieniem życia poza-digitalowego zastanawiali się ostatni z gości festiwalu. I w sumie wszyscy wyszliśmy w przekonaniu, że tak, że istnieje (nic nie zastąpi przecież koncertów), mając jednocześnie w głowie myśl, że dziś takie życie będzie już niepełne. I nie jest to negatywna konkluzja, nie będziemy obrażali się na technologie i postęp. A że czasem za szybko, być może, zmieniają się nawyki odbiorców? Czas przywyknąć i w wielu sferach nadążyć. Paneliści chyba sami zgodzili się z tym, że powrotu do analogowego życia już nie ma, i już na zawsze chyba będziemy żyli w rozdarciu pomiędzy poczuciem braku i nadmiaru. Byle nie zabrakło w tym wszystkim, po prostu, dobrej muzyki.
Konferencja z cyklu Tak Brzmi Miasto odbyła się w dn. 13-14 listopada w Krakowie. Towarzyszyły jej, jak zawsze, koncerty młodych artystów polskiej sceny muzycznej.