Przeczytałem właśnie niedługą „dyskusję” z red. Markiem Wiernikiem na profilu Jakuba Wątłego (Halo.Radio), i nie raz się w jej trakcie wzdrygnąłem. Ale nie będzie o niej samej, bo – moim zdaniem – owa wymiana zdań wymaga nie tyle kolejnego komentarza, co po prostu uporządkowania i podsumowania.
Jak zapewnia red. Wiernik, byłą Trójkę pod jego banderą zasilają właśnie redaktorzy „Teraz Rocka”. Nie dodaje jednak, że nic nie jest dograne, a jeśli są, to ci sami dziennikarze, którzy mają już audycje w publicznym, warszawskim RDC czy Czwórce. Z plotek i anonimowych komentarzy wyczytać zaś można, że bunt w szeregach redaktorów Trójki, którym blokowano dostęp do anteny, narastał, i musiał w końcu znaleźć ujście w postaci takiej właśnie rewolucji. Oto – jak głoszą te same anonimy – objawił się więc drugi szereg sfrustrowanych dziennikarzy muzycznych, którzy mieli dość dominacji radiowych „celebrytów”. Nie wiem, kto, jak i czy czuje się w takiej właśnie roli po rozkładzie ramówki, a szczególnie czy widzą tak siebie obecni (Bartek Koziczyński) czy byli (Michał Kirmuć) redaktorzy „Teraz Rocka”. Głos w tej sprawie zabrał już zresztą na fb Wiesław Weiss, więc red. Wiernik zwyczajnie naciąga rzeczywistość. Poza tym, mariaż „TR” z zombie-Trójką nie byłby dobrze przyjęty przez wiernych czytelników tego pierwszego, i dotychczasowych słuchaczy drugiego. Mocno ruszone, a sprawdzające się status quo (dla jednych była to formuła “Teraz Rocka”, odrzucana przez młodszą generację, dla drugich – “Trójki”, podobnie krytykowana), w obu przypadkach pewnie skończyłaby się olbrzymim kacem, a na pewno odbiła mocną czkawką.
W I połowie 2020 r. słuchalność Radia dla Ciebie (RDC), radia, z którym Trójka dzieli adres i w którym red. Wiernik ma audycje, wyniosła 0,4% i była chyba historycznie najgorsza, a na pewno najniższa w regionie (https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/sluchalnosc-warszawa-rmf-fm-radio-zet-tok-fm-eska-top-stacje). Nie wiadomo, czy do tego poziomu, tyle że w skali ogólnopolskiej, ma nowe radio zejść. Zresztą, w megalomańskich wpisach redaktora widać też podrzucane dla podgrzania atmosfery kłamstewka, m.in. o kilkunastoprocentowej słuchalności Trójki w czasach, gdy wyrzucano go z rozgłośni. Otóż, patrząc na historię badań nad słuchalnością, radio nigdy nie przekroczyło progu 10% (https://www.polskieradio.pl/9/1099/Artykul/623750,Rekord-sluchalnosci-Trojki). A największa frustracja, nawiązując do poprzedniego punktu, zdaje się wypływać dziś z red. Wiernika, w którym żal za Trójką, w której niegdyś pracował, góruje nad trzeźwym osądem sytuacji, w tym wizją radia. Samą muzyką niczego (czyt.: słuchalności) się we współczesnym świecie nie załatwi…
…bo radio, które nie rozmawia ze słuchaczem, a tylko do niego mówi, nie ma dzisiaj, w dobie – chociażby – streamingu czy tysięcy radiów internetowych, racji bytu. I skoro nowa rozgłośnia ma być stricte muzyczna, w nieokreślony wciąż sposób „kulturalna”, a przede wszystkim apolityczna, więc bez publicystyki, to wystarczy nam casus Czwórki, za którą miała podążać młodzież, a która tak długo szukała dla siebie nowoczesnego formatu (vide Radio na wizji), aż wpadła w czarną dziurę polskiej radiofonii, zwaną DAB+. Powtarzanie, że siłą Trójki było łączenie starego z nowym, i że wypracowywana latami formuła ostatecznie (choć może – póki co) się sprawdzała, stało się już zwyczajnie nudne. Mimo to Wiernik w roli Gessler będzie teraz przekonywał, że zna się lepiej na muzycznej kuchni i ludziach radia, a przede wszystkim lepiej od słuchaczy wie, czego ich ucho potrzebuje.
Powoływanie się przez osoby zarządzające Polskim Radiem, ale też red. Wiernika, na niską słuchalność, niedługo po tym, jak na drobne części samemu demontowało się rozgłośnię, było oczywiście przewidywalne, bo to argument typu „Balcerowicz musi odejść”. Jasne jest, że trafi do wszystkich, którzy nie mają pojęcia o polskim rynku radiowym, ale od 30. lat nie lubią i nie słuchają już Trójki , tyle że przekonywanie niesłuchaczy ma się nijak do wizji rozwoju samej rozgłośni. Bo czym innym jest przemeblowywanie ramówki i przesuwanie prowadzących, a czym innym aranżowanie przestrzeni do pracy za pomocą tępej, jednak politycznej siekiery (nawet, jeśli nowy red. będzie się zaklinał, że on i taki system oszuka, a nie, że się z nim będzie bratał). Skądś zawsze pojawiały się w radiu nowe nazwiska, które słuchacze akceptowali bądź nie, ale też hipokryzją byłoby utrzymywać, że relacje wewnątrz redakcji muszą być, między wszystkimi, kryształowe. Jednak takie rozwalenie zgranego teamu wygląda jak podkładanie świń grupie zgranych przyjaciół, z żalu, że się do tej grupy (elity – sic!) nie należy. Ma więc redaktor swoją antenę krajową, nie lokalną (warszawską), i będzie odtąd dzielił i rządził. W tych okolicznościach przyrody – i trzeba być ślepcem, bo nie cynikiem (sic!) by tego nie widzieć – wchodzenie na gruzy odbudowywanej rozgłośni jest, jak opisał to Wątły, smrodem. Smród wśród części słuchaczy pewnie szybko się rozejdzie i zapomną, tak jak większość wyborców ma w tym kraju wyjątkowo krótką pamięć. Patrząc na protesty środowiska dziennikarskiego (od CMWP SDP po Tow. Dziennikarskie), w nim ten fetor pozostanie.
Podsumowując, bo podsumowaniem artykuł miał tylko być – argumenty w dyskusji o radiu, które ma się współtworzyć, całościowy stosunek do potencjalnych współpracowników, a także samego medium dobitnie pokazuje wyłącznie zestaw narcystycznych działań pozornych. I przekonuje (jeszcze nieprzekonanych), że należy finalnie spuścić zasłonę milczenia nad tym, co było dawną Trójką . Tym razem Powtórki Z Rozrywki nie będzie, bo być nie może/nie powinno. Ocena całej sytuacji, w bardzo czytelnym przekazie Wiernika, nie pozostawia złudzeń, że będzie on musiał przekonać słuchaczy do całkiem nowego radia. Bo tego, z którym się utożsamiali, nie ma.