Empathy Files, ze swoim rozkręcającym się wśród potencjometrów i elektroniki tempem być może nie jest idealnym openerem, ale jako kierunkowskaz na dalszą część płyty sprawdza się znakomicie. Bo wiemy po nim, że na płycie będzie więcej wykorzystanych efektów industrialnych i metalicznych dźwięków, pomiędzy którymi Moss sprytnie ukryje popowe przebojowisko (WOO). Kiedy jednak zacznie się, zapowiadający płytę jeszcze w ubiegłym roku, Vanishing Shadows, i odezwie duch Eurythmics, porzucicie wszelkie zwątpienie. Nawet, jeśli wasza przyjemność miałaby trwać tylko te 3,5 minuty. A będzie trwała dłużej.
W refrenach singlowego Vanishing Shadows Lieli towarzyszy Gary Numan, i dzięki niemu ten miejscami dreampopowy numer zyskuje na mocnym charakterze. Na płycie traficie jeszcze na duet z Jehnny Beth z Savages / John & Jehn (Ache In The Middle), który również zapowiadał „Internal Working Model”. Chciałbym napisać, że to urzekający kawałek, choć to to tak naprawdę fragment przejmującej rozmowy między nimi obiema. Album zamyka jeszcze jeden efekt kolaboracji, tym razem z Dhani Harrison. Love As Hard As You Can początkowo sprawia wrażenie, że został źle na płycie umieszczony. Z każdą chwilą, i każdą zmienną barwą Moss, rozwija się w stronę jednego z najmocniejszych punktów albumu. Zaprogramowany tak, by wrócić do niej od początku.
Jeśli trzeba by wskazać (jakieś) słabsze momenty, wychodzą mi WOO, Come and Find Me i New Day. To te piosenki wypadają gdzieś lekko poza starannie wyrysowany pas transmisyjny. Mimo to, albumu słucha się na na za jednym razem, bez znużenia, bo jest na zaskakująco równym poziomie. Trzeba oddać Moss umiejętnego zbalansowania, nieprzearanżowanej elektroniki, unikania songwriterskich chwytów i niepotrzebnej wokalnej ekwilibrystyki. Liela śpiewa raz eterycznie, innym razem bliżej balladowego pop rocka, choć za każdym razem utrzymuje głos w kojących, elektro-rockowych ryzach. Ale nie tylko za to stoi już w kolejce do zestawienia najlepszych płyt 2023.