Jako pierwszy na scenie Rockhouse wystąpił kwartet The Comedown, ciągając publiczność przez kilka dekad muzyki, z coverami z lat 50. (Johnny B. Good), 70. (Paranoid), po 90. (Killing In The Name), czy własne, osadzone w latach 60., przewrotne Can I Use Your Legs. Ich wizytówka to nieco sabbathowych riffów, połamanej psychodelii, dużo show od dynamicznego tandemu wokalno-gitarowego.
Po nich w scenicznej przestrzeni Rockhouse znalazło się punkowe trio Nic Ważnego. Tu już dominował materiał autorski, i to nie tylko z debiutanckiej EP-ki, jak Hej Ty tam czy O lataniu. Ze sceny popłynął Szary kraj, Jedno z wielu zdjęć, oraz covery The Analogs i Dezertera (Spytaj milicjanta). W przypadku Nic Ważnego zdecydowanie lepiej wypadł jednak materiał własny, i tego warto się trzymać.
Trudno powiedzieć, jak do końca jest z materiałem własnym u kwartetu GL Garageless, bo ich setlista w praktyce oparta była na coverach Metalliki (m.in. For Whom The Bell Tolls, Master Of Puppets). Zespół zaczął bardzo ostrożnie (grał jako ostatni, a dochodziła godz. 23), i potrzebował paru chwil, by przebił się u nich oczekiwany mocny, metalowy sznyt. Być może przez to miało się wrażenie, że nie wszystko poskładało się według założeń.
Rockhouse Studio kolejny raz szerzej otworzył scenę dla młodych muzyków, co jest dziś szalenie cenne. Nie od dziś wiadomo, że poznawania młodej muzyki na żywo nic nie zastąpi. Następne krakowskie przeglądy muzyczne w drodze, co i jak warto sprawdzać na profilu klubu: www.facebook.com/rockhouse.studioo/