Kiedy w 1994 roku, samobójczą śmiercią zmarł Kurt Cobain, przedwcześnie domykać zaczął się niedawno otwarty przecież rozdział ostatniej muzycznej rewolucji XX wieku. Gdy w 2002 roku, tego samego dnia, umierał Layne Staley, w muzyce byliśmy już gdzie indziej. W epoce post-grunge’u, postrocka, post… muzyki? Z popiołów Nirvany nie było sensu czegokolwiek zbierać. Inaczej potoczyły się losy Alice In Chains, których odpowiedzialny za brzmienie Jerry Cantrell postanowił pozbierać na nowo.
Cobain i Staley pozostają najważniejszymi symbolami tego wszystkiego, co muzyce dało (potocznie ujmując) Seattle. To był naprawdę mocny kop końca XX wieku, który zdecydowanie przedwcześnie zabolał.