Popularność pierwszego festiwalu spowodowała, że w 2007 roku imprezę przeniesiono na większy obszar, czyli Wyspę Młodości Jeziora Jarun. I że INmusic zaczął być uwzględniany w planerach festiwalowych.
Od tamtej pory to Jarun i jego otoczenie na kilka czerwcowych dni stały się centrum festiwalowym. Malowniczo zlokalizowanym, znakomicie zorganizowanym i tak samo odbieranym przez festiwalowych gości. Nic dziwnego – w 2007 roku na scenie wystąpili m.in. Sonic Youth, Iggy Pop z The Stooges, New York Dolls i Roisin Murphy. Kolejne duże nazwiska w lineupach można łatwo sprawdzić samemu. To, na co od razu postawili organizatorzy, to było jednak poszerzanie sceny dla lokalnych wykonawców. Ich liczba się zwiększy, tak samo jak stałe punkty w programie.
W 2012 roku stacja CNN wybrała tę stosunkowo niewielką, gdyby porównać z wieloma innymi, zagrzebską imprezę do TOP50 najlepszych muzycznych festiwali świata. Zdecydował o tym miks czynników: lineup + organizacja + środowisko (otoczenie). Wyznacznikiem tego ostatniego jest fakt, że ci, którzy nie zostają na noc na polu namiotowym, docierają nad Jarun na rowerach. Bo INmusic jest w dużej części festiwalem miejskim i dlatego stosunkowo nieliczne grupy opuszczają nocą wysepkę.
Plusy? Same
Choć chorwacki INmusic jest największym festiwalem muzycznym w kraju, na tle Europy pozostał wielkościowym średniakiem. Bardzo bliskim uczestnikom, przy czym z wciąż pierwszoligowym lineupem i stale atrakcyjnym kosztem uczestnictwa – zagrzebski festiwal to do dziś jedno z najtańszych wydarzeń festiwalowych. Takie zestawienie jest zresztą do dziś znakiem rozpoznawczym kilku imprez na południe od Polski (czeski Colours, słowacka Pohoda), a poza skalę wychodzi tu chyba tylko węgierski Sziget, którego formuła i rozmach sięgają gigantów, odwrotnie proporcjonalnie do jakości i klimatu.
Inaczej INmusic, który pozostaje w czołówce swojej ligi, którego organizatorzy za każdym razem starannie rozkładają lineup tak, by żaden z trzech dni nie był słabszy od poprzedniego. Bez przeładowania, nie ściągając każdorazowo zespołów z aktualnego szczytu. Robią to przy zachowaniu większej, niż wiele podobnych mu festiwali, dostępności i przy utrzymaniu naturalizmu. W tak pięknych okolicznościach przyrody dzieje się dużo, ale nic nie przytłacza. Są późnonocne imprezy tematyczne, dyskoteki, i wszystko to, czym stały się dziś wszystkie właściwie festiwale. A jednak w Zagrzebiu jest nieco inaczej. Tam wszystko dzieje się we właściwym tempie.
Festiwal otwarty
Zagraniczne gwiazdy to jedno, ale organizatorzy INmusic bardzo silnie wspierają sceny niezależne, głównie bałkańskie i południowoeuropejskie. Szczególnie liczy się jednak twórczość lokalna, dla której najszerzej otwierają drzwi. To dlatego nie dziwi spora reprezentacja młodych wykonawców, nie tylko chorwackich, ale też z krajów ościennych. Z jednej strony jest to scena lokalna, z drugiej – konkurs dedykowany zagranicznym wykonawcom (INmusic Breakthrough), z trzeciej – szansa dla szkolnych kapel. Słowem: INmusic dla wszystkich, którzy chcieliby stanąć na scenie.
W tym roku na INmusic szerszej publiczności przedstawią się aż cztery serbskie zespoły. Prosto z Belgradu przyjadą KOIKOI – energetyczny, pop rockowy skład, który w 2023 roku uznano za jeden z 15. najbardziej obiecujących zespołów (ESNS’s Music Moves Europe Awards). Oprócz nich, Škofja Loka – jedenastoosobowy kolektyw, który łączy elektronikę z wieloma żywymi instrumentami. Taka mała orkiestra. Neven, czyli hardcore-punkowa grupa, która debiutowała dokładnie rok temu, a której silną stroną są właśnie występy na żywo. Wreszcie czwarty, Monohrom, którzy reprezentują Novi Sad, a poruszają się w rejonach lirycznego indie rocka. Istnieją od 2016 roku, więc nowicjuszami nie są. Z pozostałych krajów bałkańskich, na tegorocznym INmusic zagrają dwa składy. Vagina Corporation to reprezentanci Macedonii Północnej (Skopje), którzy proponują fuzję krautrocka, Americany z psychodelią. Na żywo trzeba się szykować na obecność grupy w tłumie. Ze Słowenii przyjedzie punkowy duet balans. Ich minimalistyczny repertuar i liczne kooperacje to od ponad dekady znak rozpoznawczy.
W ramach INmusic Breakthrough, głosami blisko 20 tysięcy osób, w Zagrzebiu zagrają w tym roku: Dimitri’s Bats, Hayes & Y i Bhukhurah. Ci pierwsi to przedstawiciele rumuńskiej sceny alt popowej. W muzyce kwartetu znajdziecie i nieco brzmień tanecznych, i gitarowych melodii. Mają za sobą występy na Electric Castle, Tallinn Music Week i Budapest Showcase Hub. Hayes & Y to bułgarsko-fiński skład alt-rockowy, z powodzeniem eksplorujący nośne i chwytliwe rewiry popkultury. Debiutowali w 2022, a zdążyli już supportować Kasabian, Nothing But Thieves i Franz Ferdinand. Grecki Bhukhurah, prosto z Aten, to muzyczny ukłon w lata 80. zblendowane z lekko psychodelicznymi rytmami początku 90. Ich ogromnym atutem są, a jakże, występy na żywo.
Lokalność
Scena chorwacka, a precyzyjnie: zagrzebska, ma na INmusic swoją stałą reprezentację. Podczas 17. edycji pokażą się cztery składy. Ki Klop – zagrzebskie trio, które zaprosi na energiczne spotkanie z tańcem, odrobiną teatru (tańca) i rytmicznymi brzmieniami. Tidal Pull – grają coś, co sami nazywają „big indie”, a co jest wypadkową „grania po angielsku, ze śpiewaniem po chorwacku”. Lika Kolorado, których historia trwa już od blisko dekady. Zwycięzcy 21. Ha|Ge|eF Festivalu, grają nowoczesnego, spokojnego rocka. Stereosister to zagrzebskie trio, które jako jedyne w tym zestawie reprezentuje nurt post-wave / synthgaze. Są młodzi i grają zgodnie z maksymą „less is more”.
W tym roku kontynuowany również będzie specjalny projekt, realizowany we współpracy z Superval (festiwal szkolnych zespołów). Polega on na pomocy młodym talentom muzycznym i otwarciu festiwalowej sceny dla szkolnych grup. Podczas 17. edycji będą to: Linija 109, Krakatoa i Prosti Prst. To szansa dla młodych nieznanych by (umownie) dzielić scenę z największymi.
Podsumowując…
Organizowany na wyspach jeziora Jarun – Wyspie Młodości, Trešnjevka i Univerzijada, w sercu Zagrzebia, INmusic to bardzo kusząca alternatywa dla wielkoformatowych festiwali naszej części Europy. Impreza, dostrzeżona i doceniona przez zachodnie media (m.in. NME, Huffington Post), konsekwentnie utrzymuje się w sercu mapy festiwalowej Europy. Trzeba go traktować jako idealne miejsce spotkań, i to ze względu na miejscówkę (słuchanie ulubionej muzyki w oazie), klimat (lubicie tańczyć w lesie?), jak i kameralność. O tym można się jednak przekonać dopiero na miejscu. To tak naprawdę 3 sceny, plus kilka miejsc, w których można się dobrze zabawić, porozmawiać (NGOsy), rozluźnić. Choć na scenie przeważają zespoły rockowe, trudno go nazwać ściśle rockowym, bo każdego roku lineup to sporo alternatywnych brzmień, plus wykonawcy z nurtu współczesnego pop rocka. Jeśli jedzie się na festiwal dla muzyki (świadomie), nie można wrócić z INmusic zmęczonym, ale na 100% zadowolonym. A nam zawsze o to chodzi.