„Heavy Pop” to drugi, po debiucie z 2019 roku, pełnowymiarowy krążek krakowskiego .WAVS. Krążek zaskakująco przebojowy, który sprawdzi się i w klubie, i na większej scenie, z lekkim potencjałem radiowym, który mają takie nagrania jak Diament.
Nie jest to płyta na jedno przesłuchanie, bo do kilku rzeczy trzeba przywyknąć, ale dając mu szansę można wyłapać co milsze fragmenty. Tym bardziej, że album jest dość równy, nawet jeśli pojawiają się na nim nieco odstające Pytania (które mają dobre przejścia), Ptaki, czy po prostu najsłabszy Okrutnie. Album zawiera 14 piosenek „opowiadających o przesileniu życiowym, opowieść o dorosłym człowieku wciąż poszukującym swojej własnej drogi w świecie pełnym szans, dylematów i zagrożeń.” Wpisuje się w to Kiedyś wszystko było ok, który jest odpowiedzią zespołu na wciąż eksploatowany w polskiej muzyce trend odwołań do przeszłości („graliśmy w Herosów trójkę i słuchaliśmy 30 Ton”). W Od zagłady powtarzana fraza „nie da się” ma w sobie jakąś przewrotność, bo od intro Przełamując fale grupa zapowiada intrygującą podróż, ale gdzieś po drodze za dużo jest zakrętów i drogowskazów. Niby są mocniejsze gitary na otwarcie (Od zagłady), odwołania do polskiego blues-rocka, psychodelii i melodeklamacje w jednym (Jestem psem), dobrze słucha się Ciar i singlowych Rzeczy. Czasem całość brzmi jak mocniejsze Golden Life, bardziej gitarowa mona polaski, chwilami za sterem jakby stał Podsiadło. Spory w tym udział wokalisty, który lubi poruszać się po różnych rejestrach, myląc czasem tropy.
Dużo przejść, wiele stylistycznych wolt (syntetyczne wstawki), część nagrań lepiej się zaczyna, po czym dryfuje w zaskakujące, nie zawsze oczywiste rejony. Określają się jako zespół heavy popowy, tak nazwali płytę, i tego gatunkowo bym się trzymał.