W mojej głowie ciągle słowa zapowiada nową, piątą płytę Hedone, „600 lat samotności”. Singiel ukazał się 18 kwietnia, wydanie płyty planowane jest na połowę lipca. Ostatni album łódzkiej grupy, „2020”, ukazał się po 15. latach ciszy, w roku… 2020.
Lider Hedone, Maciej Werk, mówi o nowym singlu: „W Mojej Głowie Ciągle Słowa czekał wiele lat na ukończenie. Zgodnie z moją ulubioną kartą z talii Obligue Strategies “Use an old idea”- Briana Eno, sięgnąłem po stary riff gitarowy zapisany na dyskietce 3,5 calowej z mojego samplera, którego używałem przy produkcji pierwszych płyt Hedone. Tekst po latach nabrał jeszcze mocniejszego znaczenia, głos wokalistki Izes dopełnił całości, co w połączeniu z teledyskiem czyni ten utwór jeszcze mocniejszym.”
„600 lat samotności” będzie pierwszym w pełni polskojęzycznym wydawnictwem Hedone. „To płyta o przemijaniu, odchodzeniu, zmęczeniu otaczającym światem, ale z drugiej strony też o nadziei i poszukiwaniu radości życia”. Album wyprodukował Marcin Bors, a ukaże się nakładem New Sun, odłamu GAD Records. Wersje cyfrowe płyty zawierać będą dodatkowy utwór. Przypomnijmy, że w roku 2022 nakładem GAD Records ukazała się reedycja debiutanckiego albumu „Werk”.
Dla tych, którzy nie pamiętają – Hedone powstało na początku lat 90. w Łodzi i od początku wyraźnie zaznaczyło swoją obecność na polskiej scenie muzycznej. Od powrotu, czyli 2020 roku, zagrali m.in. na Castle Party, w Jarocinie, Opole Alternatywa, czy Łódź Summer Festiwal. Premiera nowego albumu zbiegnie się z koncertem na tegorocznym, jubileuszowym Festiwalu Castle Party, 12 lipca.
Spadam to już ostatni singiel zwiastujący debiutancką płytę zespołu o przewrotnym tytule „The Best of Unreleased Hits”. Ostatni, bo premiera albumu przewidziana jest za chwilę, czyli na 9 maja. Utwór Spadam, z tekstem autorstwa Marty Fortowskiej, to część dyptyku o rozstaniach (razem z utworem Poza mną). Tym razem Santabarbara prezentują się jeszcze bardziej melancholijnie, bo Spadam to utwór o stracie (nie tylko tej romantycznej), ale też o przyzwoleniu na rozchodzenie się w zyciu pewnych dróg.
Autorem wideoklipu do Spadam jest Michał Chmielewski (reżyserował m.in. „Roving Woman”), a sam teledysk powstał na Islandii, z udziałem Tómasa Lemarquisa, aktora znanego m.in. z filmów „Blade Runner 2049” czy „X-Men Apocalypse”. Za zdjęcia odpowiedzialny jest Nikodem Marek, nominowany do nagrody Fryderyk 2024 za najlepszy teledysk (Fifi Hollywood Darii Zawiałow), o mix zadbał Michał Kupicz, a mastering – Rafał Smoleń.
17 kwietnia miała premierę płyta „Heavy Pop” krakowskiego kwartetu .WAVS. O zespole pisaliśmy już na naszych łamach przy okazji niektórych singli (płytę promowały Ptaki, ONS i Najsmutniejsze rzeczy), tym razem po nieco więcej o samym albumie zapraszamy do naszych recenzji.
Od czerwca ‘WAVS ruszają w małą trasę, podczas której zagrają: 8 czerwca – Mystic Festival | 21 czerwca – Rybnik, Pub Spółdzielczy | 22 czerwca – Warszawa, Chmury | 28 czerwca – Katowice, Piąty Dom | 11 sierpnia – Grasz Bór Festiwal
Płytowym debiutem Wirefall mogą się zaznaczyć na scenie nie tylko Krakowa. Muzyką trafią jednak raczej do młodego, mniej wyrobionego ucha, nie porwą bowiem tych, którzy młodzieńcze lata spędzali na imprezach z takimi Limp Bizkit.
Pierwsza płyta Wirefall, „Retina”, ukaże się 6 czerwca. Zespół blenduje na niej melodyjnego alternatywnego rap-hard-rocka, i w takim zestawieniu przywołuje ducha przełomu wieków, co może stać się zarówno atutem zespołu, jak i wrzucić grupę w naśladowcze szuflady. Wirefall śpiewają po angielsku i może to być strategia wyjścia poza Polskę, ale stawiam po prostu, że tak ich muzyka lepiej brzmi. Znakomitą większość tego, co oferują, już wcześniej słyszeliście u amerykańskich numetalowców, teraz mamy tego „polską” wersję.
„Retina” to 12 dynamicznych utworów (z małymi wyjątkami, jak Cracks), w których muzycy przełamują się zestawem różnych fajnych stylów. Można to zapisać na konto młodzieńczego eksperymentowania i uznać, że takie połączenia się dzisiaj wstrzeliwują. Pokazuje to np. singlowy Pride, choć nie jest to utwór reprezentatywny dla całości, a bliżej temu jest już w Time Machine. Najlepszą, jak dotąd, wizytówką jest otwierający album Soy Sauce, choć bardzo dobrze słucha się też prosto, acz chwytliwie zaaranżowanego The Moth.
Obecnie Wirefall intensywnie koncertuje w Polsce, a jesienią zespół ma zaplanowaną trasę koncertową po Europie (Niemcy, Austria, Czechy, Słowacja, Węgry), podczas której, jak sami mówią, zamierzają podbić serca fanów w innych krajach. I oby się udało.