Zagrane i zaśpiewane na debiucie KOSÓW kompozycje stanowiły repertuar ludowych pieśni Dolnego Śląska, zaaranżowanych tradycyjnie, z delikatnie zaznaczoną teraźniejszością. Teraz otrzymaliśmy płytę będącą efektem współpracy artystycznej kwartetu z orkiestrą, co uwspółcześniło te ludowe piosenki. Dzięki temu nabrały one nieco innego charakteru.
Płyta, która stanowi efekt poszukiwania własnych korzeni, była autorskim projektem kwartetu KOSY, którego członkinie wzięły na warsztat dolnośląskie pieśni ludowe z I połowy XX wieku. Album wypełniły głosami, którym towarzyszyły takie instrumenty jak harmonium, lira korbowa czy bębny obręczowe, różne perkusjonalia, skrzypce i altówka. W nowej odsłonie muzykę z „Siewu” wzbogaciło instrumentarium Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Sudeckiej pod dyrekcją Agnieszki Franków-Żelazny, stąd w przearanżowanych dolnośląskich pieśniach usłyszymy instrumenty dęte, fagot, czy harfę, które przełamały typowo ludowe aranżacje.
„Siew” jest zestawem pieśni z miłością w tle, jednak i te opowieści mają w sobie zaklęte osobne historie. O ile pierwotny album ułożony był pod słowa, według narracji ludowych pieśni, o tyle wersja symfoniczna stawia na prowadzenie dźwiękami. I wierzę, że taki właśnie zamysł towarzyszył Łukaszowi Bzowskiemu, odpowiedzialnemu za orkiestracje, bo finalnie sprawdził się znakomicie. Warto przekonać się, jak rozwijają się poszczególne kompozycje, kiedy oparte są na bogatszym instrumentarium.
Oryginalny album otwierał miłosny dialog Po dużym jeziorze, płyta z orkiestrą zaczyna się od skocznego Mój wianeczku. Samo Po dużym jeziorze jest na nowej płycie najbardziej wyrazistą i przejmującą pieśnią, w której głośna i miarowa perkusja odbija się w głośnikach niczym echo, w które cudnie włącza się i harfa, i czasami puzon. Tylko trochę innego charakteru nabrał Ścieni dąbek, w którym pierwotnie przodowały skrzypce, tu ustępując miejsca także innym instrumentom orkiestrowym. Mniej folkloru zostało w Tam pod lasem, a to za sprawą częściowo zmienionej, stonowanej partii wokalnej, oraz wyraźniej, niż pierwotnie, budowanych instrumentami emocji. A trzeba podkreślić, że w nowych aranżacjach to wrażliwość jest tym uczuciem nadrzędnym. W Tam pod lasem pierwsze skrzypce grają podnoszące głośność dęciaki, ale też stopniowe wprowadzanie, względem pierwowzoru, kolejnych instrumentów. Z zabiegiem tym spotkamy się na płycie częściej (niezwykle ładna i wzruszająca, kończąca album Ruta), co bez wątpienia jest zasługą sposobu prowadzenia orkiestry przez Agnieszkę Franków-Żelazny. I precyzyjnego trzymania przez nią struktury instrumentalnej kolejnych kompozycji.
„Siew symfonicznie” nie jest zestawem aranżacyjnych wariacji na temat albumu-matki. Nawet, jeśli część utworów (często złudnie) rozwija się podobnie, warto dosłuchać, czym zaskoczy finał (Wyjrzyjcież mi moja mamo). Największym atutem płyty jest prowadzenie kompozycji tak, by stanowiły osobne, acz równoległe opowieści. A że przy okazji udało się jeszcze podnieść poziom wrażliwości i uczynić je (nagrania i historie) bardziej przejmującymi – dowodzi to tylko wyjątkowości całego projektu. Wspaniale się go słucha.
KOSY tworzą: Aleksandra Gronowska, Kasia Pakosa, Anastazja Sosnowska, Kasia Szetela-Pękosz.
Album ukazał się tylko w wersji winylowej i jest to pierwsza płyta w tym formacie wydana przez Filharmonię Sudecką.