OFF Festival 2024: 9 powodów

OFF Festival 2024: 9 powodów

Wiemy, że tegoroczny lineup OFF jest dla wielu delikatnie mówiąc, trudny do przełknięcia, ale zawsze staramy się znaleźć te plusy dodatnie, które przeważą nad ujemnymi. Oczywiście wolelibyśmy w 100% smaczny zestaw, ale jak się takiego nie ma, sięga się w cieście po same rodzynki (albo je wyciąga – kto jak lubi). Wcześniej odrzuciliśmy zestaw rapsów, zostawiając ten bałagan do posprzątania innym. Uzbieraliśmy więcej niż dziesiątkę, ale wybraliśmy 9, bo to rzeczy, których na pewno nie ominiemy.

Listę otwiera Grace Jones, dla której pojechalibyśmy nawet na Piknik Country, żeby zatańczyć Libertango. Jeśli ktoś myśli, że Grace najlepsze lata ma już za sobą, to jej muzyczny performance go z miejsca naprostuje. W tym roku artystka jest wprawdzie w krótkiej trasie, ale

Model/Actriz – będą jednym z objawień tej edycji. Trio, którego „Dogsbody” jest jak nieprzewidziana podróż przez zagniewane stany umysłu. Ja wiem, że eksperymentalna różne rzeczy słyszała/widziała, ale ich muzyka wymaga jednak stanu gotowości.

Maruja – gniewna fuzja jazzu i post-punka, która rozgrywa się w dość popularnym wciąż brytyjskim nurcie młodych grup, które stawiają na melodyjny hałas. Nie znałem ich przed ogłoszeniami OFFa, ale od tego momentu sięgam często, choć mają mało (dwie EP-ki i single). A ja chcę więcej!

Puma Blue – jazzująco-triphopowe ballady romantyczne potrzebują nieco klaustrofobicznych przestrzeni, i strzelam, że duszny klimat eksperymentalnej będzie dodatkowo mocno hipnotyczny. Chciałbym, żeby też często wychodził poza „Holy Waters”, które wszak uwielbiam.

Hotline TNT – będzie gęsto od gitar, byle tylko grupie udało się nie zmęczyć widowni, a raczej opleść ją swoimi shoegaze’owymi dźwiękami. Będzie chropowato, ale mam nadzieję na więcej udziwnień.

Sevdaliza – czekam, bo na Colours się nie udało, musi więc udać się na OFF. To nie tylko podwójnie przefiltrowana elektronika spod znaku alt trip-hopu, ale przede wszystkim muzyka ze złożoną osobowością, a to zawsze zwiastuje wysokie uniesienia.

English Teacher – uwielbiam ich debiutancki „This Could Be Texas”, bo to takie granie, w którym zawarta jest kwintesencja gitarowej alternatywy z czasów, gdy ta alternatywą była, i to w najlepszym wykonaniu. Nie wiem, czy będą to The Best Tears of My Life, ale koncert szykuje się jeden z lepszych.

Annahstasia – nie wiem, czy namiot będzie łkał, ale Annahstasia może dać jeden z bardziej wzruszających występów tej edycji. Będzie subtelnie, miękko i na pewno cholernie wzruszająco. Nie inaczej!

Les Savy Fav – dla takich koncertów OFF wymyślono? Piszą o nich, że grają post-hardcore i noise-art-rock w jednym, ale to po prostu solidny kawał rockowej alternatywy, w najszerszym znaczeniu tego pojęcia. Nie wiem, czy sięgną aż do „Cat and the Cobra”, ale polecam nie omijać, bo będzie się żałowało.

Do dziesiątki wprowadziłbym jeszcze ex aequo Debby Friday i Yayę Bey, a z tych, których wcześniej widziałem, ale zawsze jestem chętny na repetę, wymieniam Brutus, bar italia i Baxtera Dury.

LOADING