Otwarcie sceny leżało w rękach The Naives, którzy podzielili set pomiędzy utwory znane z EP-ki „White Lies” (szybka Fifa’97 czy Hallucinate), nowy materiał (utwór otwarcia, Strange Girl), by występ podsumować coverem Take Me Out. I w tym miejscu The Naives, ubrani w buty Franz Ferdinand, zabrzmieli nieprzekonująco; osobiście wolałbym, by koncert zamykał Pandora’s Box, którego dynamika byłaby bardziej odpowiednia. Podobać musiał się za to Rolling Thunder, bo w tym utworze drzemie największy potencjał. Słychać w zespole garażowe zacięcie, które muzycy sami czyszczą lekkimi gitarowymi wstawkami, a czasem łagodzącym wokalem. Dobry wstęp.
„Weterani” Rockhouse, którzy weszli na scenę jako drudzy, i od razu tchnęli w nią młodą, skoczną postpunkową energię (Korupcja, Error). Sięgając przy okazji po własne początki (Werter), Zakaz Palenia nie tyle utrzymali tempo koncertu w jego stałym zakresie, ale też podnieśli skalę (wystarczył rzut oka na bawiącą się publikę). Z jednej strony Zakaz to tradycyjne granie z punkowym zacięciem, z drugiej jednak dobrze byłoby, gdyby było ono jeszcze głębsze. Tak czy owak, przy ich muzyce publiczność nie mogła narzekać na brak motywacji do ruchu, za sceną przyczaił się tymczasem Egzotyczny Dandys Paryskich Bulwarów.
I zrobiło się jakoś łagodniej, wręcz popowo. Bo Dandys(i), nieco przestylizowani, to przede wszystkim piosenkowość i stawianie na kołyszący kontakt z publicznością. Tapety Windowsa, Spoiler Alert, westernowy Ja tak to widzę czy ich najnowszy singiel Silniczek – na Rockhouse zespół przygotował “dancingowy” zestaw obowiązkowy. A że trudno w ich muzyce znaleźć dźwięki bardziej refleksyjne, bo nad wszystkim unosi się opar małego absurdu, w takim klimacie też przebiegł cały set.
W połowie festiwalu to Grupa B.L.U.E. skradła serca żaczkowej publice, pewnie dlatego, że także w jej graniu słychać więcej soft pop rocka (Zawróć), niż mocniejszych brzmień (Dotyk). Trzeba przyznać, że B.L.U.E. zagrali niemal jak starzy sceniczni wyjadacze, bardzo profesjonalnie i czysto, i było to duże, i przyjemne zaskoczenie. Jeśli dobrze odnotowałem, to w secie pojawiły się nagrania spoza płyty „9” – Bo wszystko co mam i Tęsknię, ale i tak trudno wyróżnić pojedyncze utwory, kiedy cały występ łączy się w bardzo zgrabną całość.
Na podobnym poziomie, choć w innym wymiarze, zaprezentowali się Major Tom and The Stardust. Ich koncert, wyraźnie bliski prog-rockowi, oparty był na bardziej złożonych i rozciągniętych instrumentalnie kompozycjach. Time, przedpremierowy Driving to the Sea, czy Just be grateful, sprawdzają się w klubowym klimacie równie dobrze, co na większych scenach. Major Tom zagrali pięć utworów, jednak to tylko pozornie był krótki set, bo okazał się wystarczająco syty.
Pierwszy z dwóch umownych (sama umowność jest tutaj zresztą… umowna) headlinerów tego wieczoru. HellHaven udowodnili, że nie są już tylko kandydatami do miana jednego z ważniejszych zespołów sceny rock-metalowej w Polsce, ale też tworzą koncepcyjnie wyjątkowo świadomy i zgrany zespół. Festiwalowa publika mogła żywiej poruszać głowami przy Imperium radości czy Mitologii Bliskości Serc, i przyjrzeć się bliżej, jak wykorzystuje się w ostrzejszej muzyce lirę korbową. Całości nie zakłóciły nawet drobne problemy techniczne i HellHaven mogli zejść ze sceny usatysfakcjonowani.
Jako ostatni na scenę Rockhouse Festival wyszli Inclusion, czyli drugi headliner, mający już za sobą występy na Pol’and Rock czy Antyfeście Antyradia (zdobywcy „Złotej Kosy”). Zabierzowski kwintet zapowiedział set złożony głównie z utworów z ostatniego krążka „The First Sound of Mars” (sama trasa nazwana została The Live Sound of Mars), nie zabrakło więc i Signal, i Gravity. Inclusion doskonale czują scenę, sprawnie łącząc małe rockowe show (to oczywista zaleta wokalisty) z rock-metalową wirtuozerią (solówki). Dynamicznie i z powerem – Inclusion mają lekkość wszechstronnego, rockowego grania, co dobrze im wróży. Jak przystało na headlinera – zamknęli drugą edycję Rockhouse z mocnym akcentem.
Druga, jesienna edycja krakowskiego Rockhouse Festiwal pokazała, że jego organizatorzy wciąż się rozkręcają. Z wizją na dobry, miejski festiwal, o charakterze regionalnego przeglądu rockowych i metalowych kapel. Czekamy więc na vol. 3.