Album stylistycznie nawiązuje do wydanego w 2015 roku „Deeper”, czerpiąc równo z niepokojów kolejnego „Criminal”. I choć trudno tu mówić o tryptyku, warto przed odtworzeniem „Exister” mieć w głowie mroczny przekaz poprzednich krążków Vasqueza, szczególnie, gdy w otwierającym Sad Song słyszymy “I feel sick every day, inside the sulfur, Burn my soul away, infantile”. Przeszłość to powracający regularnie demon (Lies define, define my life wypowiadane w Answers), który znajduje rozliczenie w teraźniejszości.
Muzycznie na „Exister” The Soft Moon są bliżej Nine Inch Nails niż kiedykolwiek (Answers). Synthrockowo pobrzmiewa oparty na mięsistym basie i nowofalowej gitarze Become the Lies. Vasquez śpiewa tu wyżej, melodyjnie, w kompletnej przeciwwadze do późniejszego Face is gone. Demony wracają, nomen omen, w Monsters (“And I’m sorry for the lies I told you so”), który jest najgłośniejszym intymnym wołaniem na albumie. Na uwagę zasługuje piłujący gałęzie przeszłości Nada (Can you say “I’m nothing”? I’m nothing. Come on, let’s play, do dumb things), a także dwie dość różne kolaboracje: Him, w towarzystwie Fish Narc, oraz unerwiony Unforgiven z Alli Logout ze Special Interest. Żadnego z nich nie da się, ot tak, pominąć. Z każdym utworem na płycie odkrywa się parada dziecięcych traum, choć wydartych ze skóry dojrzałego człowieka. Tak nieoczywistych, jak migawki trudnych, niezatartych wspomnień.
„Exister” to płyta surowa, nadzwyczaj szczera, audialnie zbudowana przez Vasqueza na niejednorodnej dość estetyce (od synthu po gotyk). W tekstach podąża on za jednym wątkiem, ascetycznie, acz wymownie rysując historie z repetycjami najważniejszych wyznań, modulowanych krzykiem lub drżącym zaśpiewem. Wszystko to w rytm automatu perkusyjnego, coldwave’owych gitar oraz podkreślających raz wściekłość, raz niedawną niemoc syntezatorów. Słuchać tylko w całości.