W muzyce Penthouse pobrzmiewa i Warhaus, i australijski noir, jest w niej gęsto od szerokich tarantinowskich planów, synthowej perkusji i pomruków gotyckich klawiszy. A jeśli chcecie coś jeszcze dodać – śmiało, sporo się u nich zmieści. I najczęściej wiedzą, jak z każdego z tych atrybutów właściwie skorzystać.
„Music Undersea” to muzyka do wyobrażenia – sobie, o czymś lub o kimś. Oto sytuacje, zamknięte kadry lub otwarte przestrzenie, po których można do woli galopować, lub do nich podróżować (a podróżować, jak wiemy, jest bosko). Jak w Responsibility, choć to nie jest najmocniejszy akt tych mini-opowieści. Pierwszy taki nadchodzi wraz z trzecim The Ticket, w którym fantastyczne żeńskie chórki Magdy i Zosi prowadzą niczym drogowskazy zagubionego w westernowym świecie gościa. Pytanie: po jakim właściwie świecie?
W relacje damsko-męskie wpadamy przy Queen Remedy, utrzymanym w formie rozmowy (tu gościnnie Moriah Woods, której głos słyszymy jeszcze w intro i outro), z dynamiczną, narzucającą rytm perkusją. Taki dobry, rock’n’rollowy noir. Niezmiennie wciąga I’ been thinking of you, który mógłby kończyć jeden z odcinków ostatniego sezonu “Twin Peaks”. Z subtelnie pociąganymi strunami Tomaszów, muskanymi przez Amadeusza klawiszami, znów fantastycznie zharmonizowanymi wokalami w tle. Aż dziw, że taki singiel nie wydobył się wyżej poza horyzont naszego muzycznego światka. Podobnie drugi z singli – melodyjny, a w zasadzie taneczny Eyes on the prize, który rozpędza gęstą, papierosową mgłę albumu. To z kolei jeden z najbardziej czepliwych kawałków, z zostającym w głowie „keep your eyes on the prize and hold on”.
Największy problem mam z Soul Rebel, bo kiedy na półtorej minuty przed końcem zespół robi zwrot o 360 stopni, to jest ta forma lekkiego, pociągającego przełamania, po którą powinni sięgać częściej. I ta część podróży, podczas której „wsiąść do pociągu byle jakiego” nabiera właściwego znaczenia.
Płyty, jako całości, nie za każdym razem słucha się z tymi samymi wrażeniami, i dość łatwo ją przedawkować. Raz, wpływa na to i niski wokal Jacka Sainta, któremu dobrze robi chwilowe odejście w stronę np. Eyes on the prize czy The Ticket. Dwa, jednak jest tu więcej pod powierzchnią, niż nad nią. Wybierając ulubioną ścieżkę muzyczną możemy za to skomponować własny soundtrack do mrocznego westernu. I każdym razem wybrać się z zespołem w inną, niespodzianą podróż.
Zapamiętajcie ich, bo wydaje mi się, że mają dla nas jeszcze więcej dobrze rozpisanych dźwięków.